Jeden olejek zamiast kilku leków

02/04/2018
obrazek

Napiszę dziś o kontuzji, która mi się przytrafiła niecałe 2 tygodnie temu, o wizycie na SOR i o tym, czy naturalne metody leczenia, bez farmaceutyków poradziły sobie i tym razem. Zapraszam.

 

Sytuacja miała miejsce 21 marca, niecałe 2 tygodnie temu. Z samego rana poszliśmy z bratem poćwiczyć na siłowni. Trening jak każdy poprzedni, ale podczas robienia przysiadów ze sztangą, czułem, że jakoś brakuje mi mocy i mogę nie zrobić wszystkich powtórzeń. W połowie serii czując, że ledwo daję radę, zamiast skoncentrować się mocniej na technice i wykonać tyle powtórzeń ile się da i odstawić sztangę, postanowiłem, że muszę zrobić wszystkie powtórzenia, które miałem zrobić i przestałem pilnować się, zacząłem robić szybciej, zgubiłem gdzieś technikę po drodze i ciach! Ból w lędźwiowym odcinku pleców, nogi już nie dają radę się wyprostować a sztanga bezlitośnie ciśnie mnie w dół… Na szczęście tam, gdzie ćwiczymy jest specjalna rama i sztanga zatrzymała się na zabezpieczeniach. Mimo to ból był okropny i przez kilka minut nie mogłem wstać z podłogi. W końcu, z pomocą brata udało mi się pozbierać i wrócić do domu. Cały dzień leżałem w łóżku, mając nadzieję, że mi przejdzie. Jednak następnego dnia, gdy zamiast czuć się lepiej okazało się, że ledwo mogę o własnych siłach dojść do łazienki, postanowiłem pojechać do szpitala.

 

Dziewczyna zabrała mnie na SOR, gdzie jednym z pierwszych pytań, które usłyszałem było pytanie czy brałem jakieś przeciwbólowe leki. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że nie. Lekarze – wielki szok – ale jak to? Ok, damy panu zastrzyk. Nie chciałem tego zastrzyku, ale lekarz mnie przekonał i uległem. Cóż, bol po zastrzyku prawie wcale nie minął, natomiast rozbolał mnie pośladek, w który mi zastrzyk zaaplikowano i przez to już prawie wcale nie mogłem chodzić. Następnie udałem się na rentgen.

 

Po długim i męczącym czekaniu na wyniki i swoją kolej, Pani neurolog zrobiła mi badania i wyszło, że kręgosłup mam cały, jedynie zapalenie korzeni, wzmożone napięcie mięśni przykręgosłupowych i stan zapalny. Generalnie nic specjalnie strasznego (na moje szczęście) ale będzie jeszcze jakiś czas bolało i mam się bardzo oszczędzać. Pani doktor powiedziała, że powinienem unikać siedzenia, zamiast tego leżeć i w miarę możliwości chodzić lub stać – tak około tydzień do dziesięciu dni. Oprócz tego zapisała kilka leków. Ja nie jestem zwolennikiem leków, więc poprosiłem, by pani lekarz oprócz wypisania recepty dopisała na oddzielnej kartce, jakie konkretnie działania mają te leki. Postanowiłem, że po prostu poszukam naturalnych środków, które wykazują te same działania a przy tym nie będą miały skutków ubocznych, tak charakterystycznych dla farmaceutyków. Były to działania przeciwbólowe, przeciwzapalne oraz rozluźniające mięśnie. Podziękowałem i wróciliśmy z dziewczyną do domu.

 

Następnego dnia rano usiadłem przed komputerem i korzystając z bazy roślin, którą wraz z zespołem wcześniej stworzyliśmy, by na podstawie działań leczniczych, które wypisała mi pani doktor znaleźć odpowiednie zioła. Muszę w tym miejscu powiedzieć wam, że mam specjalnie utworzoną bazę z opcją wyszukiwania potrzebnych mi roślin na podstawie kilku kryteriów, w tym dolegliwości, które odczuwam, choroby, którą muszę pokonać lub na podstawie zastosowania albo pożądanych działań leczniczych. W tym przypadku po prostu wpisywałem po kolei działania takie jak przeciwzapalne, przeciwbólowe oraz na rozluźnienie mięśni i na podstawie wyświetlonych roślin wiedziałem, co mniej więcej potrzebuję kupić w sklepie zielarskim. Dodam, że taka opcja będzie już wkrótce dostępna dla wszystkich na naszej stronie. Jak tylko ta opcja już będzie uruchomiona, niezwłocznie powiadomię o tym na naszym fanpage, także zapraszam do odwiedzania i obserwowania nas na Facebook.

Mając już informacje czego mniej więcej potrzebuję wyruszyłem do najbliższego sklepu zielarskiego. Oczywiście w towarzystwie mojej dziewczyny - Ani - bez której bym sam nie dał rady tam dotrzeć.

W sklepie zacząłem przeglądanie półek, gdy chłopak, który tam pracował zapytał czy coś poradzić. Myślę sobie – dam mu szansę, może coś znajdzie szybciej i trafniej niż ja. Pierwszym co mi zaproponował, były tabletki z wyciągiem z ziół, z których jedne miały wpływ przeciwzapalny i przeciwbólowy a drugie na rozluźnienie mięśni. Przeczytałem skład i o ile pamiętam był tam wyciąg z ziół a oprócz tego celuloza i bodajże jeszcze coś. Na początku prawie je wziąłem, bo mimo że to pigułki, zawierały o wiele mniej podejrzanych substancji niż większość „konwencjonalnych” leków. Jednak nie spodobała mi się cena, oraz to, że to wciąż tabletki. Postanowiłem więc że dalej będę szukał na własną rękę. Wróciłem więc do przeglądania zawartości półek sklepowych w poszukiwaniu  tego, co mi pomoże. Minęło jakieś kilka minut i miałem w ręku buteleczkę z olejem. Napis głosił że jest to olej żywokostowy z gojnikiem (gojnik to inaczej szałwia libańska a żywokost znajdziesz na liście roślin opisanych  na naszej stronie). Wykorzystany był korzeń żywokostu i gojnik, macerowany w oleju rzepakowym. Co to gojnik dowiedziałem się dopiero wtedy. W medycynie ludowej gojnik był stosowany przy urazach, bólach stawów, chorobach reumatycznych. Dalej czytam, że żołnierze stosowali go po bitwach, w celach szybszej regeneracji. Zawiera m.in. kwasy fenolowe, glikozydy fenolowe oraz fenyletanoidowe, flawonoidy, diterpeny, olejki eteryczne i kilka kwasów. Żywokost natomiast pomaga na problemy z tkanką kostną, wspiera leczenie kręgosłupa (mój był cały ale chyba nie zaszkodzi pomyślałem) oraz pomaga przy złamaniach, zwichnięciach i stłuczeniach.

 

Cenowo taka buteleczka kosztowała kilkanaście złotych – tyle co zaledwie jeden z trzech leków, które mi przypisała Pani doktor. Oprócz tego nie stosowałem nic. Po prostu dziewczyna 3 razy dziennie robiła mi masaż bolących miejsc smarując je olejkiem. Olejek mi pomagał i to wyraźnie. Na tyle dobrze, że mimo, iż kontuzji dostałem w środę to już w sobotę tańczyłem razem z dziewczyną i resztą towarzystwa twista na imprezie u mojego brata. Fakt faktem, odrobina alkoholu wypita tamtego wieczoru też swoje zrobiła – czyli rozluźniła mięśnie. A gdybym brał wtedy silne leki nie mógłbym wypić, bo to groźne dla zdrowia. Bo leki to chemia. A ja stosuję od dawna to, co daje natura. W tym przypadku był to olej z roślin o konkretnych właściwościach leczniczych, masaż (dziękuję Ci, Aniu) i odrobina alkoholu oraz muzyki w doborowym towarzystwie. I tyle.